Armia(strona 16/1)

Szef MON zapowiada zakup pocisków HIMARS, baterii rakiet PATRIOT, pocisków CAMM i czołgów ABRAMS. Gość WP, płk rez. Piotr Lewandowski został zapytany o inwestycje w polską armię w najbliższych latach. Pytany, czy będziemy za kilka lat na innym poziomie ocenił, że „z całą pewnością będziemy na innym poziomie, bo skala zakupów z całą pewnością spowoduje skokowy wzrost zdolności naszych sił zbrojnych. To akurat jest oczywiste” . - Natomiast ważne jest, żeby to było ujęte w koncepcję obronną. Zakładam, że taka koncepcja oczywiście istnieje. (…) Te zakupy są trochę jak klocki, z których ma powstać budowla. Zakładam, że plan tej budowli jest i te klocki będą się w tę budowlę zdolności sił zbrojnych wpasowywać - wskazał. Pytany, czy jest to dokładnie to czego potrzebujemy i czy rzeczywiście na to powinniśmy wydać pieniądze ocenił, że „tak naprawdę to potrzebujemy praktycznie we wszystkich obszarach modernizacji armii”. Dodał, że armia się starzeje i znaczna część sprzętu naszej armii pochodzi jeszcze z czasów Układu Warszawskiego. - Więc tak naprawdę w jaki obszar byśmy nie zainwestowali, to jest inwestycja potrzebna. Natomiast tu z całym szacunkiem, ale decyzji ministra obrony oceniać nie chcę - powiedział.

Doroczne ćwiczenia wojskowe w Japonii. Po raz pierwszy podczas takiej operacji szkoleniowej wykorzystany został samolot Boeing V22 Osprey. W manewrach udział wzięły oddziały spadochroniarzy, a na pole markowanej walki wyjechały czołgi, pojazdy opancerzone i mobilne wyrzutnie rakiet, pojawili się nawet żołnierze na specjalnie przystosowanych do warunków bojowych motocyklach. Działaniom na poligonie w Gotembie przyglądał się japoński minister obrony Nobuo Kishi. Po klęsce Japonii w II wojnie światowej konstytucja tego państwa ogranicza użycie sił militarnych wyłącznie do obrony terytorium. Zakaz eksportu broni został zniesiony dopiero w 2014 roku.

Rosjanie chwalą się kolejnymi atakami w Ukrainie. Agencja Reutera opublikowała w piątek, 29 kwietnia, nagranie rosyjskiego ministerstwa obrony, ukazujące załogi czołgów i jednostek artylerii w walce w trakcie wojny w Ukrainie. Rosyjskie ministerstwo kłamliwie zadeklarowało, że ich żołnierze prowadzą ostrzał ukierunkowany wyłącznie na twierdze Sił Zbrojnych Ukrainy. Armia Putina według ich deklaracji ma niszczyć jedynie składy amunicji, ukraińskie pojazdy opancerzone, a także konwoje z amunicją i rezerwami swojego wroga. Agencja informacyjna Reutera, która udostępniła nagranie, nie była w stanie potwierdzić autentyczności wideo, co do miejsca i czasu. Rosyjskie nagrania mają najczęściej charakter propagandowy.

Brytyjski Minister Obrony Narodowej przekazał informację, że Wielka Brytania wyśle do Polski czołgi Challenger 2 po to, aby nasz kraj wysłał do Ukrainy maszyny T-72. Jak zaznacza gen. Bogusław Pacek, dyrektor Instytutu Bezpieczeństwa i Rozwoju Międzynarodowego, czołgi T-72 nie są czołgami najwyższej generacji, jednak wciąż znajdują się w wyposażeniu m.in. ukraińskiej armii, nie będą więc odstawać od znanych już w Ukrainie maszyn wojennych. Co najważniejsze, mają one zdolność prowadzenia działań ofensywnych i mogą przeciwstawić się rosyjskim siłom. Dziś ukraińskiej armii potrzebna jest już ciężka artyleria, czołgi i śmiercionośne drony. Lekkie uzbrojenie stało się niewystarczające.

Sekretarz rady bezpieczeństwa Ukrainy (RBNiO) Ołeksij Daniłow ocenił, że bitwa o Donbas nie będzie ostatnią i decydującą walką w Ukrainie. - Wszystko zależy od tego, jaki będzie jej rezultat. Możemy wyobrazić tu sobie trzy możliwe scenariusze zakończenia tej bitwy - powiedział w programie WP Newsroom gen. prof. Stanisław Koziej, były szef Biura Bezpieczeństwa Narodowego. - Najniższym szczeblem rosyjskich ambicji byłoby opanowanie całego terytorium Ługańskiej Republiki Ludowej. W tej chwili już 80 proc. jej terenów jest pod okupacją rosyjską. Być może Rosja chciałaby szybko "wyzwolić" ten obszar, by prezydent Putin mógł pochwalić się 9 maja sukcesem polityczno-strategicznym. Być może chciałby przyjąć jakąś defiladę w Ługańsku. To moim zdaniem realny cel, który Rosja mogłaby osiągnąć do 9 maja – tłumaczył ekspert. - Drugi scenariusz i wyższy szczebel ambicji rosyjskich, to z pewnością opanowanie całego Donbasu, a więc i Donieckiej Republiki Ludowej, która dzisiaj w małej części jest opanowana przez Rosjan. To ambitny cel, który Rosja zapewne chciałaby osiągnąć, jako minimum w tej bitwie – wyjaśniał generał. - Trzeci scenariusz to większe okrążenie wojsk ukraińskich we wschodniej części kraju i wyjście aż nad Dniepr, nad Zaporoże, żeby odciąć i okrążyć całą armię we wschodniej Ukrainie, rozbić ją i pokonać – dodał były szef Biura Bezpieczeństwa Narodowego. Czy Ukraina ma szanse wygrać walkę o Donbas? Ukraina ma duże szanse nie przegrać bitwy w Donbasie. Ma też jakieś szanse odrzucenia wojsk rosyjskich, czyli pewnego zwycięstwa na tym obszarze. Rezultat tej bitwy zależy przede wszystkim od tego, czy Zachód zdąży i zdoła dostarczyć walczącej armii w Donbasie zaopatrzenie w broń i amunicję. Od tego, czy jednak Rosji uda się odizolować armię w zachodniej i środkowej Ukrainie, bombardując konwoje, transporty i węzły komunikacyjne. To w różnym stopniu będzie decydowało o bitwie w Donbasie, oprócz bezpośrednich starć wojska. Jeśli Rosji uda się izolacja tej strefy – Ukraina będzie miała ciężkie zadanie – podsumował gen. prof. Stanisław Koziej.

Wciąż pojawiają się nowe świadectwa bestialstwa rosyjskich żołnierzy. Jak podała ukraińska Rzecznik Praw Człowieka Ludmiła Denisowa, w Makarowie, w obwodzie kijowskim, Rosjanie odcięli ręce 80-letniemu mężczyźnie, dokonując tego na oczach jego córki. Ofiara zmarła. Z kolei w Irpeniu 20-latka w ciąży została zgwałcona przez dwóch Rosjan i straciła dziecko. Czy są granice zdziczenia wojska? Skąd taka eskalacja agresji? - Rosyjska armia używała podobnych metod w Czeczeni w latach 90. To metoda polegająca przede wszystkim na zastraszeniu obrońców, zastraszeniu ludności cywilnej i próbie, żeby ta ludność przestała wspierać swoje siły zbrojne. Armia ukraińska jest w dużej części armią terytorialną, rekrutującą się spośród zmobilizowanych cywilów, zaciągających się do wojska. Te działania to ma być element szoku i przerażania, który Rosjanie na swój sposób próbują wprowadzać – tłumaczył w programie WP Newsroom dr Piotr Łukasiewicz z Collegium Civitas i Polityka Insight. Ekspert pytany o podobieństwa między działaniami Rosji w Afganistanie, a działaniami w Ukrainie, przyznał, że nie widzi tu zbyt dużych podobieństw. – Tamta operacja trwała osiem lat i pochłonęła 15 tys. żołnierzy, ta wojna trwa pięć tygodni i osiągnęła taki sam wynik. Innych podobieństw poza samym faktem inwazji tu nie ma – dodał dr Łukasiewicz.